Rozdział 3
*Elijah*
- Ester! - krzyknął Niklaus.
Zaczęliśmy myśleć o które miejsce chodzi naszej drogiej matce, postanowiliśmy najpierw sprawdzić stary dom na końcu lasu. Bawiliśmy się tam wiele lat temu, byliśmy naprawę mali. Niestety przestaliśmy tam przychodzić, a nasza matka bardzo nam to wypominała.
Nie wiedzieliśmy dlaczego tak ważne było dla niej abyśmy tam się bawili, do tej pory nie wiemy. Ruszyliśmy szybko w stronę lasu. Mój brat był poddenerwowany. Starałem się zachować spokój, ale tutaj chodziło o Hayley.
- Zabije ją - stwierdził Klaus.
- Spokojnie bracie - odpowiedziałem.
- Może ty musisz martwić się tylko o jedną osobę tam, ale mi zależy na dwóch. Caroline to moja ukochana a Hayley to matka mojej córki, pamiętaj o tym.
Poczułem się dziwnie głupio
*Hayley*
Obudziłam się w starym domu, ta blondynka, Caroline leżała obok mnie, cholera co jej się stało? Wygląda jakby ktoś ją pobił....co się stało.
- O, witamy. Hayley prawda? Matka tego nienarodzonego bachora Hope. -powiedziała kobieta, a ja wstałam z zamiarem zaatakowania jej, ale zorientowałam się, że moje ręce są związane. - Daj mi kontynuować proszę. Dziewczyna mojego syna Elijaha, a także była Niklausa, przyjaciółka mojej córki, znam cię dobrze. Szkoda, że ty raczej nic o mnie nie wiesz. Jestem Ester.
Elijah opowiadał mi o swojej matce, ale czego ona od nas chce?
- Co zrobiłaś tej dziewczynie?!
- Nie chciała mówić, więc musiała....
Przerwał jej trzask otwieranych z hukiem drzwi.
- Mamy naszych gości!
Do środka wkroczył Klaus, a tuż za nim jego brat. Na widok matki stanęli jak sparaliżowani.
Choć byłam pewna, że wie o tym, że to ona nas porwała. Caroline obudziła się z krzykiem, a Klaus ruszył do niej. Ester na to pozwoliła ku mojemu zdziwieniu. Pierwotny przytulił wampirzycę i szepnął jej coś do ucha, co najwyraźniej uspokoiło ją.
- A teraz ty matko - w jego oczach ponownie pojawiła się złość -czego chcesz?
- Byście poznali co to cierpieć!
Wypowiedziała jakieś zaklęcie, kołki które leżały obok wbiły się w brzuch Caroline.
Krzyknęła, a kolejne kołki leciały już w jej stronę.
Dziewczyna patrzyła na Ester w przerażeniem i łzami w oczach.
- Przestań - poprosiła
Z tyłu chyba ktoś był, ale kiedy odwróciłam się, czując przerażający ból, nic nie zauważyłam. Zauważyłam, że blondynka nagle miała wolne ręce, kiedy się uwolniła.
Wszystko naglę zaczęło wirować. Ten wampir, Enzo pojawił się znikąd, wziął dziewczynę na ręce i szybko ruszył w stronę drzwi. Klaus rozwiązał moje ręce, a Elijah skręcił matkę kark, po czym bił magiczny sztylet w jej zimne serce. Nie zrobił tego tak łatwo, widać było, iż zawahał się, a w jego oczach pojawiły się łzy, które szybko odeszły. Ktoś wziął mnie na ręce i wyniósł z domu.
*Caroline*
Enzo wyniósł mnie na dwór, nie dziękując zeskoczyłam z jego rąk i podbiegłam do biednej dziewczyny, która trafiła tu ze mną. Nad nią stał Elijah i krzyczał:
- Hayley? Obudź się, nie opuszczaj mnie, błagam. Nie możesz mi tego zrobić!
Dziewczyna powoli zamykała oczy, była coraz słabsza.
- Nigdy nie zawaham się mówić, że Cię kocham. Kocham Cię! Od pierwszego dnia kiedy cię zobaczyłem. - kontynuował, a ona zamknęła oczy do końca.
Elijah rzucił się w ramiona brata, który stał zszokowany. Oboje płakali.
Pierwszy raz widziałam ich obu w takim stanie, ale przecież nie mogę się dziwić, sama też płakałam. Enzo objął mnie, a ja oparłam twarz o jego ramie.
- Odeszła...- mówił Mikaelson - zostawiła mnie, zostawiła nas, ona ją zabiła.
Upadł na kolana, wziął wilczycę w ramiona i mówił coś do niej.
Nie byłam w stanie uwierzyć w to co się dzieję, to okropne. Dlaczego ona, nie zasługiwała na coś takiego, nie ona. Zdałam sobie strawę jak bardzo polubiłam tę dziewczynę, jak bardzo jej życie nie było mi obojętne.
- Elijah...to...to ty? - szepnęła Hayley!
- Ty żyjesz? Ty żyjesz! Najukochańsza!
Każdy zwrócił się w ich stronę, Klaus podszedł i pocałował mnie mówiąc:
- Kocham cię, pamiętaj o tym, pamiętaj - nie wiem dlaczego mi to powiedział, ale było to naprawdę szczerze. Potem zwrócił się w stronę pary na ziemi i ucałował dziewczynę w czoło. Starszy brat ruszył do szopy, ktoś musi coś z robić z tą szaloną kobietą.
-Nie ma jej! Nie ma! - krzyknął
Cudowny. Piszesz naprawdę coraz lepiej, a historia jest świetna <3 ;)
OdpowiedzUsuńWow *.* Jesteś naprawdę świetna! Uwielbiam twoje blogi i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńLiczę na więcej scen Carenzo :)
Zapraszam do mnie http://xxstoryxxofxxcaroline.blogspot.com/?m=1 :*
Bardzo mi się podoba, fajnie że to całkiem inna historia i toczy się międzu dwoma parami :)))
OdpowiedzUsuńTylko tam pare powtorzen,ale to nic bo opowiadanie świetne :)))
Super. Klaroline- to takie piękne, że aż nierealne. Czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńBoskie *.* !!!!!!! Jezu pierwszy raz coś takiego czytam. Już uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :* Pozdrawiam ~Tencza
Opowiadanie świetne...uwielbiam. Czekam na kolejny rozdział. <3 -A
OdpowiedzUsuńŚwietne :D
OdpowiedzUsuńJa, jak to ja, muszę się do czegoś przyczepić. Kilka powtórzeń, literówek, ale praktycznie niezauważalne. Przecinki pouciekały, przestraszyły się Esther, ale niektóre zostały XD
Wydaję mi się, że lepiej by było, gdybyś zdecydowała się na narrację trzecioosobową, posiadającą pełną wiedzę o emocjach wszystkich bohaterów. Mogłabyś pokazać wtedy więcej, niż przeskakując pomiędzy różnymi punktami widzenia.
Pozdrawiam, lecę dalej :*
O jeju świetne ! Kocham ! Kocham <3
OdpowiedzUsuń