sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 5
*Caroline*
Obudziłam się późnym ranem, Klausa nie było już obok, a z dołu dobiegał śmiech Hayley. Głowa okropnie mnie bolała, ale pamiętam, że wczoraj położyłam się dosyć wcześnie. Leżąc tak przez chwilę wpatrywałam się w sufit, aż w końcu postanowiłam się ruszyć i zejść do nich.Gwałtownym ruchem spróbowałam wstać, ale od razu upadłam na łóżko.
- Cholera - syknęłam uderzając głową o ostre oparcie. Usłyszałam kroki, a po chwili Klaus z bratem i Hayley weszli do pokoju.
- Co jest? - rzuciła dziewczyna podchodząc do mnie, podała mi rękę. Usiadłam na krawędzi,a wszyscy patrzyli na mnie tak jakbym co najmniej była szalona. Obraz przed moimi oczami stawał się coraz bardziej rozmazany. Wokół siebie słyszałam szepty, czułam czyjeś ręce, krzyki. Uśmiechnęłam się lekko.
- Nic mi nie jest, wstanę
Każdy rzucił się żeby mi pomóc, obraz przed moimi oczami wciąż był taki sam, ledwo widziałam kto stoi przede mną.
- Caroline? - nie jestem w stanie stwierdzić kto to powiedział,ale chyba znowu upadłam
- Co jej jest? - teraz wiem, to był Klaus, stał chyba zdenerwowany. Wilczyca kazała mi się położyć, więc położyłam się, a ona przykryła mnie kocem. Nie spałam. Słyszałam, że o mnie mówią. Mówili, że coś nie tak, że to ONA, o kimkolwiek mówią. Słabo rozumiałam resztę ich rozmowy. Podpierając się rękami powoli wstałam, Elijah kiwnął głową, a Klaus szybko usiadł obok mnie.
Wziął mnie w ramiona i podstawił pod usta rękę.
-Nie rób problemu blondyneczko, pij
Posłałam mu krzywy uśmiech i wypiłam kilka łyków krwi.
- To sprawka Esther, znowu wróciła - wyjaśnił, a przekaz jego słów dotarł do mnie dopiero po chwili. Na reszcie, obraz przed moimi oczami zaczął się rozjaśniać, a ból głowy powoli ustawał.
- Ale...jak to? - ledwo co wydusiłam słowo.
- A teraz pójdę i zabije naszą matkę Elijahu, czy ci się to podoba czy nie. - Elijah już miał zacząć kłótnie kiedy wtrąciłam - To twoja matka
- Nie widzisz co z tobą robi?! Caroline, na miłość boską
- To nie zmienia faktu, że jest twoją matką, krzywdząc mnie chce twojego dobra, to dziwne i złe, ale ona tylko chce ci pomóc.
- Caroline, słodka, naiwna, Caroline - westchnął Klaus i napiętym ruchem obrócił się w stronę drzwi, wyszedł.
- Czy on musi być taki uparty? - rzuciła Hayley, przeglądając jakąś gazetę.
Prawie zapomniałam o jej obecności, więc dynamicznym ruchem, ze zdziwieniem, odwróciłam głowę, co tylko ponowiło ból.
- Lepiej pójdź z nim pogadać - poradziłam Elijahowi.
- Tak, powinienem - odpowiedział, jakby go to w ogóle nie obchodziło - Dacie rade same?
Obie rzuciłyśmy mu pogardliwe spojrzenie, wampir uśmiechnął się lekko lecz ciągle ze smutkiem. Wyszedł. Wilczyca szybko rzuciła się na łóżko, kilka centymetrów ode mnie i zaczęłyśmy rozmowę na temat tego co się wydarzyło.
Czytasz = Komentujesz 

sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 4
*Hayley*
Tyle się działo przez te kilka tygodni, Caroline i Klaus, wciąż jeszcze się nie dogadali, ale są naprawdę uroczy. Elijah nie odstępuje mnie na krok. Rebekah pojechała na kilka dni do Matta, ale jeszcze nie wróciła, więc pewnie jej plan pogodzenia się z nim wypalił. Ja, no cóż mam córeczkę! Mikealson obiecał mi wcześniej, że przyjedzie po mnie z bratem i jego dziewczyną, za godzinę. Przez kilka dni leżałam u czarownic, czas wrócić do domu.  Zostało mi do ich przyjazdu jeszcze kilka minut. Kończyłam się ubierać, kiedy drzwi otworzyły się i do pokoju wbiegł Klaus.
-Gdzie ona jest? Gdzie Hope?
-Dziękuje dobrze się czuje, miło, że spytałeś - odpowiedziałam wskazując kołyskę w rogu
-Jaka piękna - wziął ją na ręce - najpiękniejsza
*Elijah*
Przywiozłem Hayley do domu i od razu kazałem jej iść się położyć, a ja ruszyłem do pokoju w którym mój brat opijał narodziny dziecka.
- Bracie! - rozłożyłem ręce ku górze - przyjęcie, przyjęcie na cześć dziecka i Hayley!
- I Caroline - podniósł palce lekko do góry - niech będzie.
 Nic nie mówiąc dziewczyną zaczęliśmy ozdabiać salę. Jesteśmy samolubni. Bardzo. Nie zaprosiliśmy nikogo, nie chcemy się z nikim nimi dzielić. Kazaliśmy im wyjść na spacer, obie bardzo się polubiły, mówią sobie o wszystkim. Miejmy nadzieję, że ich spacer potrwa długo.
Niklaus uśpił dziecko i zaczęliśmy ozdabiać salę o której tylko my wiedzieliśmy. Dom był duży, a one nawet nie chciały go zwiedzać. Sala była gotowa po kilkunastu minutach.
Usiedliśmy w fotelach i czekaliśmy. Ku mojemu zdziwieniu Klaus ubrał garnitur. 
-Elegancko bracie - stwierdziłem mierząc go wzrokiem 
-Ty również - wypił szklankę jakiegoś alkoholu, którą szybko odrzucił w bok, bo frontowe drzwi otworzyły się powoli. 
- Co ty się dzieje? - spytały razem zdziwione, patrząc na siebie, po czym wybuchły śmiechem. 
- Przebierzcie się! -krzyknął radośnie Klaus. Był naprawdę, od lat szczerze szczęśliwy i tym razem nie chodziło o to, że zabił wroga. 
*Caroline*
Chwyciłam przyjaciółkę za rękę i pociągnęłam do góry. Od razu znalazłam odpowiednią sukienkę. Hayley miała z tym problem. Wyciągnęłam z szafy fioletową sukienkę.
-Ubierz tą - wręczyłam ją dziewczynie, a ona odpowiedziała uśmiechem i obie przebrałyśmy się w wybrane stroje. Zeszłyśmy powoli po schodach, chłopcy zaprowadzili nas do sali której wcześniej nie widziałam. Stanęli na przeciwko nas. 
- Mogę prosić moją księżniczkę do tańca? - zapytał Klaus.
 - A czy ja mogę prosić moją? - spytał Elijah Hayley.
Obie pokiwałyśmy, muzyka poleciała nie wiadomo skąd i zaczęliśmy tańczyć. 
Wiem że ta chwila nie potrwa wiecznie, ale chciałabym żeby tak było - pomyślałam. 
- I tak będzie - stwierdził Klaus jakby czytał mi w myślach 
- Wiecznie - dopowiedział Elijah, przytulając Hayley. 

Czytasz = Komentujesz